Recenzja filmu

Baba Jaga (2016)
Caradog W. James
Katee Sackhoff
Lucy Boynton

Wiedźma z odzysku

Niestety, jeśli przyłożymy do filmu matrycę kina grozy, "Baba Jaga" to rzecz poniżej średniej. Caradog James nie potrafi zbudować i utrzymać napięcia, inscenizatorem jest przeciętnym, zaś w jego
Zapomnijcie o chatce z piernika i haczykowatym nosie. Współczesna Baba Jaga mieszka w ruderze na przedmieściach Cardiff i preferuje japoński look, to jest anorektyczną sylwetkę oraz woal zarzuconych na twarz, kruczoczarnych włosów. I jeśli nie chcecie, by wyciągnęła po was swoje szponiaste łapy, nie pukajcie do jej drzwi.


Natchniona przez scenarzystów nastolatka Chloe (Lucy Boynton) ewidentnie nie zna ani przerażających legend, ani oryginalnego tytułu filmu, bo puka i to dwa razy. A Baba Jaga ochoczo przerywa fajrant i zamienia jej życie w piekło. Z pomocą dziewczynie rusza wyrodna matka, Jess (Katee Sackhoff). Dawno temu kobieta wpadła w alkoholowo-narkotykowy cug, zaś Chloe trafiła pod opiekę rodziny zastępczej. Teraz, po latach detoksu, Jess powraca z mocnym postanowieniem naprawienia rodzinnych więzi. I tak z jednej "Baby Jagi" pączkują dwa filmy - ten o trudzie przebaczenia i cenie matczynej miłości oraz ten o złowróżbnych cieniach przesuwających się po ścianie i krzywej japie wyskakującej zza węgła.
   
W najlepszych horrorach - od "Egzorcysty" po "Babadooka" - filmowcom udawało się spleść tak skrajne konwencje w jedną, organiczną całość. Zamienić filmowe monstrum w nośną metaforę, zasugerować wątek psychomachii, słowem - pokazać, że walka ze złem to przede wszystkim walka wewnętrzna. W horrorach słabych - vide "Baba Jaga" - dwie narracje podążają zwykle własnym torem, zaś gdy się przecinają, dochodzi do katastrofy. Film o odzyskiwaniu straconych lat jest oczywiście lepszy, bo Sackhoff to świetna i niedoceniona aktorka, która doskonale czuje się w kinie gatunków, zaś operator oddał pejzaż podświadomości bohaterów także w warstwie kolorystycznej - jest zimno, nieprzyjemnie, a na ekranie dominuje przygnębiający błękit.


Niestety, jeśli przyłożymy do filmu matrycę kina grozy, "Baba Jaga" to rzecz poniżej średniej. Caradog James nie potrafi zbudować i utrzymać napięcia, inscenizatorem jest przeciętnym, zaś w jego arsenale środków stylistycznych nie znajdziemy nic ciekawego. Jump scares są do bólu przewidywalne, montaż usypia zamiast podkręcać grozę i generalnie klisza kliszę pogania. Z powodu niechlujnego scenariusza uważny widz będzie w stanie przewidzieć fabularny twist ze sporym wyprzedzeniem, a możliwość potwierdzenia własnych przypuszczeń rzadko świadczy na korzyść twórców. W dodatku najlepszy towar eksportowy ze słowiańskich legend wygląda na ekranie jak pierwszy lepszy straszak z hollywoodzko-azjatyckiego taśmociągu. Mówiąc krótko, wiedźma też człowiek i zasługuje na więcej.
1 10
Moja ocena:
4
Dziennikarz filmowy, redaktor naczelny portalu Filmweb.pl. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Słowiański folklor w brytyjskim horrorze - czemu by nie? W końcu opowieści o Babie Jadze, w tym znana na... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones